Koh Phayam jest tak mała, że można ją przejechać wzdłuż i wszerz w nie więcej niż kilkanaście minut. Jeździ się tutaj tylko skuterami, bo na wyspie nie ma dróg przystosowanych do samochodów. Jeszcze niedawno nie było tu w ogóle internetu, a elektryczność działała tylko w określonych godzinach. Poza tym jakimś sposobem stało się tak, że w „Lonely Planet” napisali, że to piękne miejsce to siedlisko węży i innych groźnych gatunków zwierząt – podobno umieszczenie takiej informacji było celowe. Te dwa powody nadal skutecznie odstraszają większość turystów.
Nie można powiedzieć, że turystów tu nie ma, są, ale wydaje się, że raczej albo są to osoby przyjeżdżające na dłużej, albo wracające tu. Nie ma tu głośnych backpackersów ani dużych imprez, choć również nie można powiedzieć, że na wyspie nic się nie dzieje.
Jak dla mnie jest tu[tweetshareinline tweet=”Koh Phayam – wszystko, czego trzeba do szczęścia” username=”@cyfrowinomadzi”] (i do pracy „na luzie”) i niewiele więcej. Działam tutaj moim ulubionym rytmem: joga i śniadanie – praca – plaża – lunch – praca – plaża – kolacja. Fama niesie, że to wyspa dla samotników i może kiedyś tak było, ale dziś okazją do integracji są codzienne wydarzenia, jednego dnia tylko jedno, więc nie trzeba się specjalnie umawiać, by spotkać wszystkich, którzy mają ochotę wyjść gdzieś wieczorem.
Aby dotrzeć na wyspę, najpierw trzeba dostać się do miasta Ranong na przystań i stamtąd złapać prom (2 godziny) lub łódź motorową (45 minut). Prom kosztuje około 200 baht (23 zł), a łódź motorowa około 360 baht (40 zł). Na Koh Phayam jechałam z Phuket Town, gdzie kupiłam bilet łączony. Za autobus do Ranong (5 godzin jazdy), taksówkę z dworca na przystań oraz łódź motorową zapłaciłam 780 baht (90 zł). Bilety można również kupić bezpośrednio w przystani. Z Bangkoku można na przykład pojechać pociągiem do Chumphon, a stamtąd wziąć busa do Ranong (2,5 godziny) albo jechać bezpośrednio autobusem do Ranong, tam pojechać taksówką pick-upem (nie więcej niż 70 baht/ 8 zł) na przystań (uwaga są dwie przystanie i trzeba wiedzieć gdzie o danej porze dnia zatrzymują się motorówki, bo to zależy od poziomu wody), warto więc mieć awaryjne pół godziny w zanadrzu. Na wyspę można popłynąć łodzią motorową (45 minut, 350 baht / 40 zł, w sezonie są bardzo często) albo wolniejszym slow boat (jeśli masz wolne 2 godziny to polecam to rozwiązanie, bardziej klimatyczne, ale prom pływa tylko 2 razy dziennie, 200 baht / 23 zł).
Jeśli kiedyś marzyłeś o tym, by zamieszkać w lesie deszczowym, na tropikalnej wyspie albo w domku na plaży, to Koh Phayam to miejsce, które umożliwia to wszystko naraz. Możliwości zakwaterowania jest sporo. W szczycie sezonu cena za dzień za prosty bungalow wynosi 500 baht(58 zł). Dostajemy za to pokój z łazienką, tarasem i czasem również kuchnią. W tej cenie możemy mieć domek w bardzo różnym standardzie. Jeśli szukasz oszczędności, myślę, że w wielu miejscach z łatwością wynegocjujesz cenę. Standardowo tak jak wszędzie, najlepiej wynająć coś na 1-2 noce, by pojeździć i poszukać miejsca na dłużej.
Koh Phayam może się sprawdzić na dłuższy pobyt poza szczytem sezonu (sezon to mniej więcej grudzień, styczeń i luty). Poza sezonem ceny zakwaterowania znacznie spadają i w zależności od lokalizacji domek można dostać za około 5 000 baht / 580 zł (w centrum wyspy bez internetu) do 175 000 baht / 20 000 zł (wersja “luksusowa” na plaży z internetem) za miesiąc. Miejsca, na które warto zwrócić uwagę, to Sabai Sabai obok przystani oraz domki na Buffalo Beach. Najmniej atrakcyjna plaża do mieszkania to moim zdaniem Long Beach.
Najpopularniejszą i największą plażą na wyspie jest Long Beach. Nadaje się zwłaszcza do opalania i nauki surfowania i oglądania zachodów słońca. Wzdłuż plaży stoi kilka rzędów domków do wynajęcia, są tu też restauracje i wypożyczalnie desek surfingowych. Nie polecam jednak jako miejsca do mieszkania, bo na wyspie są znacznie bardziej urocze zakątki.
Buffalo Beach to piękna plaża w północno-zachodniej części wyspy z widokiem na góry i inne wyspy. Świetna do kąpania się i do plażowania. Zdecydowanie jedno z ciekawszych miejsc do zamieszkania. Warto rozejrzeć się tu za domkiem. Większość miejsc ma internet, dobrze działa także 4G. Tutaj również znajduje się słynny Hippie Bar, do którego warto zajrzeć wieczorem.
Buffalo Beach ma dwie strony. Najładniejsza jest część południowa, na której są ciekawe możliwości zakwaterowania (nieco w głąb lądu wzdłuż drogi prowadzącej do tej części plaży można szukać tanich domków).
Monkey Beach to mała, śliczna plaża położona w północnej części wyspy. Ograniczone możliwości zakwaterowania, ale warto spróbować. Tutaj może być słabo z internetem.
Plaża na południe od przystani – to ciekawa alternatywa dla trzech powyższych plaż. To właśnie tutaj zatrzymałam się na początku. W Sabai Sabai można wynająć domki na plaży (również poza sezonem), restauracja serwuje pyszne jedzenie, a test prędkości internetu (Speedtest) pokazał około 7–10 Mb/s w wypadku downloadu. Są też restauracja, hamaki i ładny ogród. Poza sezonem dostępnych jest kilkanaście domków na wynajem długoterminowy.
Nie będę się rozpisywać, wiadomo jedzenie w Tajnadii jest pyszne. Na Koh Phayam jak dla mnie smaczniejsze niż na północy Tajlandii, ale wiadomo, że to kwestia kubków smakowych. Jedyna uwaga, jest taka, że na Koh Phayam jest (podobno) nieco droższe niż na innych wyspach. Ceny większości standardowych dań to 70-120 baht / 8 – 14 zł.
Internet jest w większości restauracji na wyspie, nawet w domowych tajskich knajpkach i w większości przypadków jest dość stabilny, a w niektórych nawet zaskakująco dobry.
Pracowałam z:
Na wyspie są miejsca, gdzie nie działa internet komórkowy (sieć AIS), ale w większości jest zasięg 4G.
Główną atrakcją Koh Phayam są piękne plaże, ale jeśli już nam się znudzi plażowanie, to można skusić się na takie atrakcje jak:
Na wyspie można kupić bilety na wszystkie środki transport (samolot, pociąg, autobus, łodzie na inne wyspy). Korzystałam z pośrednictwa agencji TOOK’S Place w bardzo uzasadnionym przypadku jakim jest zakup biletu na pociąg. Marża agencji to około 25%, ale warto skorzysta, jeśli kupujemy bilety na pociąg (i stawić się w agencji cztery-pięć dni przed planowaną datą podróży, zwłaszcza w szczycie sezonu). Agencję poleciła mi koleżanka i faktycznie mogę szczerze polecić dalej, wszystko działa (lokalizacja: idąc od strony przystani prosto i po prawo). Przez agencję można też wypłacić pieniądze (na wyspie nie ma bankomatów). W agencji można kupić bilety na Koh Phangan, Koh Lantę i inne wyspy. Można też tu wynająć skuter (200 baht / 23 zł za dzień, cena wszędzie na wyspie jest taka sama), albo rower.
Koh Phayam było pierwszym miejscem, które odwiedziłam w Tajnadii i bardzo się cieszę, że miałam szczęście trafić właśnie tam. Planuję wybrać się tam na dłużej. A więcej o tym jak tam trafiłam możesz przeczytać w tym tekście.
PSA propos obrazka głównego: pamiętajcie, że praca w hamaku krzywi kręgosłup!
Jak się zasmakuje Tajlandii to trudno przestać o niej myśleć. Miło, przyjemnie, wygodnie, pięknie i smacznie 🙂 Dzięki za miły komentarz 🙂
Cześć Yusti, świetny blog! zachęciłaś mnie i mojego chłopaka do wyprawy na Koh Phayam 🙂
Mam pytanie – jakie to wysepki wchodzace w sklad parku narodowego, na które można się dostać z Phayam? można na nich posnorklować? 🙂 czy któraś wyspa w pobliżu nadaje się na kajaki (posiada np. jakieś jaskinie)? 🙂
co jest ciekawegho na Koh Chang?
Będę wdzięczna za odpowiedź 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Cześć Annee, byłam tylko na Koh Phayam, ale wiem, że można z tej wyspy płynąć na inne, wchodzące w skład prarku narodkowego i że można tam snorklować 🙂
Cześć Justyna, czy byłaś może na Koh Payam w okresie Świąteczno-Noworocznym z zeszłym roky? Zastanawiam się, jak z obłożeniem noclegów, na booking.com jest już kiepsko… Dodam, że preferuję jednak bardziej zabudowane boongalow’y – insekty, gryzonie… 😉
9 komentarzy
Hej Yusti, dzięki za super tekst (jak zwykle :-)).
Wielka prośba – możesz w kilku zdaniach opisać jaką drogą trafiłaś na Koh Phayam (skąd startowałaś, gdzie były przesiadki ect.) Dzięki 🙂
Cześć, przepraszam, przegapiłam wcześniej komentarz.
Trafiam na Koh Phayam z Ranong. W sumie zaczynałam z Phuket Town. Pojechałam autobusem do Ranong ( 5 godz.) stamtąd na przystań i z przystani na wyspę. Jedyne na co trzeba uważać to to, że w Ranong są dwie przystanie a to, z której odpływają promy zależy od poziomu wody.
Dzięki za miłe słowa 🙂