I prawie na samym końcu tego półwyspu, dokładnie na Zwrotniku Raka, hen hen daleko od cywilizacji, położone jest to magiczne miasteczko Wszystkich Świętych (Todos Santos). Dom artystów i kolorowych ekspatów, z czego większość ściągnęła tu na spokojne lata z amerykańskiej Kalifornii. Gdzie co drugi sklep to galeria, a co piąty to surf shop. W porządku – surf shopy są dwa czy trzy, ale teraz mniej więcej możecie sobie wyobrazić jakiej wielkości jest to miasto. W jego centrum znajdziecie dużą bibliotekę, nieopodal kino, księgarnię, winiarnię, gdzieś w okolicy supermarket z warzywami, a wszędzie wokół artystyczne butiki, kawiarnie pachnące pyszną kawą i świeżo pieczonym ciastem wyjmowanym na stół prosto z piekarnika, bary i knajpki, i knajpki, i knajpki z tacosami.
Tutaj życie płynie wolno i frontem do Pacyfiku, bo wybrzeże ciągnie się i ciągnie. Stoją nad nim małe domki, z których większość w jakimś okresie roku jest do wynajęcia. Z takimi widokami, gdy przed sobą masz przepiękny ocean, a za sobą góry, życie nabiera spokoju. A do tego naszym zdaniem potrzeba jest przestrzeń. My potrzebujemy jej dużo, a tutaj wrażenie przestrzeni nie opuszczało nas nawet w centrum miasteczka.
Domków do wynajęcia jest dużo. I w tym przypadku domek, to bardzo pieszczotliwe określenie, bo większość przypomina hacjendy, klimatyczne artystyczne work-house’y, albo modernistyczne posiadłości. Wydaje się, że tutaj każdy miał inny pomysł na to jak się urządzić, więc są i klimaty greckie z odrobiną architektonicznej meksykańskiej przyprawy i te super-modern beton, stal i szkło, plus wszystko pomiędzy. Każdy znajdzie coś dla siebie. Szukajcie u naszego przyjaciela, Billa z agencji Ricardo Amigo i bookujcie wcześniej. To miasteczko nie jest na żadnej backpakersiej trasie przelotowej, więc z tego co wiem nie ma hosteli. Jeśli szukacie noclegu to „treat yourself” w legendarnym Hotel California. Znacie tę piosenkę? Znacie. Miejsce samo w sobie jest przyjemne i czuje się w nim atmosferę legendarności.
Tylko radiowy, z tego co wiemy, ale u nas dawał radę, jak na Meksyk całkiem przyzwoicie, poza pojedynczymi dniami, kiedy bywało gorzej, ale nigdy nie było katastrofy. Oglądaliśmy filmy z YouTube zwykle bez zająknięcia. Większość domów do wynajęcia ma podłączony internet. Jeśli nie, to można szukać internetu z sieci komórkowych.
To Meksyk! Stosunek ceny do jakości jakim cieszyliśmy się w Meksyku nigdzie nie był tak dobry, a ten wpis piszę z Kolumbii, więc kilka krajów już przejechaliśmy. O cenach w Meksyku pisaliśmy dość szczegółowo w tym poście. Mimo tego, że w Todos mieszkają ekspaci z USA, na ceny nie narzekaliśmy za bardzo, a kwestię podstawowych zakupów rozwiązywaliśmy wypadem do supermarketu w stolicy stanu, La Paz, około 40 minut drogi autostradą z Todos Santos.
Baja California ma się nijak w porównywaniu do kontynentalnego Meksyku, tak go nazwijmy dla odróżnienia. Nie, że kiedykolwiek mieliśmy w kontynentalnym Meksyku jakieś problemy – nigdy, nawet w Acapulco, które według światowych mediów jest regularna rzeźnią. Media potrafią wymyślić wiele ciekawych rzeczy. Wojny narkotykowe w praktyce nie dotyczą tursytów, o ile sami się oni w nie nie mieszają. Baja jest spokojna, bezpieczna i komfortowa. Niedostępna praktycznie dla gangów, bo rząd dba o to, aby amerykańscy turyści bezpiecznie mogli wydawać swoje pieniądze w tej części Meksyku. Todos Santos, to bardzo spokojne i bezpieczne miejsce.
Bardzo dobra. Autostrada do stolicy stanu La Paz jest nowoczesna i dojazd tam zajmuje około 40 minut. W La Paz znajdują się dobrze zaopatrzone centra handlowe i supermarkety z prawdziwego zdarzenia, i te tańsze i te droższe. Infrastruktura w miasteczku Todos Santos również nie ma nic do zarzucenia, drogi mają dziury w niektórych miejscach, ale nic na co naprawdę można narzekać. Poza tym jest dostępna dla ekspatów i tursystów przychodnia lekarska, stomatolog, zakłady naprawy samochodów dla zmotoryzowanych też się znajdą. Lokalne sklepy są dobrze zaopatrzone, jest kilka sklepów samoobsługowych i dwa, trzy supermarkety. Działają też tutaj różne stowarzyszenia i organizacje założone głownie przez ekspatów z czego najbardziej aktywnym jest Palapa Society, prowadząca różne programy non profit dla lokalnej społeczności – od edukacji i zajęć artystycznych i językowych po programy ekologiczne. To dobry punt zaczepienia dla tych, którzy chcieliby zaangażować się w wolontariat.
Najlepszy spot do nauki surfingu jaki widzieliśmy do tej pory wzdłuż wybrzeża Pacyfiku to Pescasero, czyli wioska tuż obok Todos Santos. Łagodny point break i beach break, da sporo zabawy na wiele miesięcy. Klimat na plaży w Pescadero jest bardzo przyjemny. Dużo hippie, fajni ludzie w każdym wieku. Łatwo nawiązać znajomości, sama plaża jest bardzo ładna i otoczona górami. Deski surfingowe można kupić w surf shopach lub używane na plaży wypożyczalniach. Na innych plażach na półwyspie można też uprawiać windsurfing i kitesurfing.
Trekking po górach. Jazda konna. Joga. Przeróżne zajęcia od gotowania po rękodzieło, wykłady, spotkania z autorami książek, no i coroczny festiwal muzyczny i zawody surfujących psów. Sporo się dzieje. Można zaleźć coś dla siebie. To miasteczko ekspatów i artystów, obie grupy są dość aktywne, również na facebooku.
Względnie czysto. Jak na Meksyk, to bardzo czysto. Jak na kraje Meksyk plus Ameryka Centralna – bardzo, bardzo czysto. Byliśmy od grudnia 2014 do lutego 2015 i było nieco widać ślady jakie pozostawił po sobie ostatni huragan, ale większość była już posprzątana. Okolica szybko się regenerowała i odradzała, choć tak naprawdę wielkich zniszczeń nie było. Trochę śmieci z palm, trochę pozrywanych palap, czyli zadaszeń z liści palmowca.
https://www.instagram.com/p/zJt8I1hqLc/?taken-by=cyfrowinomadzi
Szczyt sezonu przypada tutaj w okresie bożonarodzeniowym. Przekłada się to też na ceny. Dokładnie w tym okresie trafiliśmy do Todos Santos, pogoda była świetna, naprawdę ciepło i słonecznie. Klimat jest suchy i gorący przez cały rok. W lecie, gdy ekspaci wracają do USA, jest do wynajęcia najwięcej domów, a ceny są przystępniejsze, ale szukajcie tych z klimatyzacją.
Todos Santos to miejsce dla tych, którzy szukają spokoju i przestrzeni na realizację własnych pomysłów i na pracę twórczą. Idealny punkt na mapie, jeśli chcesz się na czymś skupić przez dłuższy czas i szukasz spokojnego miejsca, ale też takiego gdzie możesz w ciągu dnia wyskoczyć na plażę, albo na kawę w mieście. Bardzo łatwo się tutaj nawiązuje znajomości, a ludzie których można poznać, często mają za sobą bardzo ciekawe historie. Są tu i artyści i ludzie biznesu, którzy przyjeżdżają na wakacje. Atmosfera jest bardzo spokojna, luźna i niezobowiązująca. Przy tym nie ma tu dużych hoteli, kompleksów mieszkalnych, całego turystycznego zamieszania. Myślę, że spokojnie można się obyć bez języka hiszpańskiego.
Todos Santos to moje ulubione miejsce, w którym dotychczas mieszkaliśmy. Planuję tam wrócić, być może kiedyś na stałe.
Zobacz więcej: