„Na emeryturze w wieku 35 lat”, „śpię i zarabiam”, „jestem zabezpieczony na emeryturę”, „najskuteczniejsze sposoby na dochód pasywny” – w internecie, a zwłaszcza na YouTube, znajdziemy mnóstwo podobnych tytułów, które stają się hitami klikalności. Ile jest w nich prawdy? Dość sporo.
Zatrzęsienie podobnych tytułów sprawiło, że daliśmy się przekonać, że przysłowiowy Kowalski też może i powinien nie tylko oszczędzać, ale i inwestować np. w pasywne źródła dochodu.
Powiem Wam, że jestem na takim etapie, że słowo „inwestowanie” naprawdę dobrze wpada mi teraz w ucho. O to, jak stworzyć dochody pasywne, zaczęłam martwić się w 2017 roku, mając 34 lata, czyli stosunkowo niedawno.
Po dwóch latach moja lista pasywnych źródeł dochodu wygląda następująco:
W tym wpisie opowiem Wam trochę o tym, jakie są dla mnie obecnie najlepsze źródła dochodu pasywnego – które z nich wymagały ode mnie minimum pracy, a które wiązały się z ciężką orką na ugorze, zanim zaczęły przynosić dochody, a które były całkowitą porażką.
Jak zacząć? Jakie źródło dochodu pasywnego stworzyć? Źródła dochodu pasywnego przez internet czy offline?
Dla każdego będzie to coś innego!
Zależy to między innymi od:
Zanim omówię powyższe źródła dochodu i przedstawię ich plusy i minusy, pozwólcie na małe wprowadzenie.
Odpowiedzmy sobie na pytanie: „Co to jest dochód pasywny?” O co w tym wszystkim chodzi?
Powszechna, a niekoniecznie słuszna definicja głosi, że dochód pasywny to taki dochód, który osiągamy bez angażowania naszej pracy, czyli nie pracujemy, a mamy wpływy.
Niestety w przyrodzie takie cuda dzieją się rzadko i w przypadku dochodu pasywnego prawda jest bliższa temu, że nie musimy stale angażować naszej pracy, ale wcześniej czy później przyjdzie moment, kiedy będzie trzeba zakasać rękawy. Oczywiście zawsze są sposoby na to, by to obejść – dochód może być pasywny, jeśli komuś oddamy część zarobków, np. by obsługiwał nadchodzące zapytania mailowe, zarządzał udostępnioną przez nas na wynajem nieruchomością, etc.
Celem tworzenia pasywnych źródeł dochodu jest osiągnięcie wolności finansowej. Z takim wytłumaczeniem spotkałam się najczęściej w książkach czy artykułach na ten temat. Przykładowo tak mówi Sławek Muturi, dla którego drogą do wolności finansowej jest inwestowanie w nieruchomości na wynajem. Czy mu się udało? Tak, spełnił swoje zamiary, a dziś pomaga innym Polakom inwestować w nieruchomości i śmiało twierdzi, że warto. To nie jedyny przykład na to jak osiągnąć wolność finansową dzięki pasywnym źródłom dochodu.
Moim pierwszym krokiem do stworzenia pasywnych źródeł dochodu był kurs online. To był strzał w dziesiątkę i jestem bardzo zadowolona z tego kroku. Dla mnie, jako blogerki, taki kierunek był oczywisty. Przez około cztery miesiące stworzyłam kurs sprzedaży i pozyskiwania klientów. Włożyłam w niego ogrom pracy i około 10 000 złotych. Na listę oczekujących zapisało się 700 osób, a sto osób kupiło kurs. Dochód brutto przekroczył 35 000 zł. Nie są to spektakularne liczby, bo swój produkt wyceniłam znacznie poniżej jego wartości (cena pakietu standard wynosiła na początku 270 zł brutto, bardzo niewiele, jak na tak duży pakiet informacji z pierwszej ręki). Mimo wszystko uznałam to za dość dobry rezultat i zaplanowałam realizację kolejnego kursu.
Kolejny kurs udostępniłam w marcu 2019 roku. Praca nad nim również potrwała około trzech miesięcy. Nagrywałam tutaj wideo, musiałam więc zakupić odpowiedni sprzęt w postaci tła, oświetlenia, statywów oraz telefonu Samsung Galaxy, który posłużył za kamerę z prompterem. Stworzyłam obszerne workbooki oraz nowoczesny landing page. Sam kurs stanął na tej platformie, dzięki czemu nie musiałam budować własnej (z perspektywy dwóch lat od udostępnienia kursu uważam, że to świetny wybór).
W 2019 roku stworzyłam również na próbę prosty sklep internetowy, w którym udostępniam moje e-booki, szkolenia i minikursy. Nie chciałam przeinwestować tego projektu, dlatego znalazłam kogoś, kto prosty sklep wykonał mi za 600 zł, a nie za 5-15 tys., bo na tyle opiewały inne oferty, które otrzymałam na moje zapytanie.
Dodawanie nowych produktów do sklepu było dość sporą przyjemnością, bo nie były one tak obszerne jak mój kurs sprzedaży (16 wyczerpujących temat szkoleń), praca nad nimi była krótka, ale intensywna. Szkolenia lądowały na istniejącej już platformie kursowej (WP Idea) i korzystały z dotychczasowej infrastruktury, jeśli chodzi o płatności, faktury, etc.
W sklepie mam zwykle kilka sprzedaży tygodniowo i zawsze miło jest zobaczyć wyświetlające się powiadomienie o nowym zakupie – znów ktoś dostrzegł to, co robisz, zaufał Ci i kupuje Twój produkt. Bezcenne są również podziękowania, które przychodzą. To jest naprawdę świetne uczucie. Taki mail może umilić cały dzień, nawet w najgorszą pluchę. Kiedy sprzedajesz kurs, robisz kampanię i widzisz dziesiątki takich powiadomień na telefonie dziennie, to jest naprawdę megafajne uczucie. No i fakt, na tym etapie nie ma już za dużo pracy i faktycznie jest to dochód prawie pasywny.
Jednak kursy to ciężka robota. Trzeba mieć wiedzę, doświadczenie, trzeba mieć infrastrukturę, sprzęt, czas, pieniądze. To dużo roboty, ale jak zrobisz coś dobrego, to mniejsza lub większa grupa ludzi to kupi. Jeśli wykonasz naprawdę dobrą robotę, to będzie to procentować przez lata. Tylko trzeba pamiętać, że sama praca nad kursem to nie wszystko – bo musisz mieć jeszcze grupę docelową (np. tworzony przez kilka lat blog), nie jest więc to wszystko takie łatwe.
Minus kursów online to nie tylko ogromne koszty wydania porządnego kursu, ale też to, że jak w końcu Ci się to uda, to możesz popaść w samozachwyt, tak jak trochę ja, i generalnie trochę za dużo gadać na ten temat. No i jeszcze jeden minus: kursy żyją przez jakiś czas, przez rok, dwa, może kilka lat. Trzeba wydawać nowe edycje, chyba że stworzysz jakiś evergreen.
Ja uwielbiam tworzyć kursy i najchętniej robiłabym to do końca życia. Tworzenie, nagrywanie i udostępnianie nowego kursu to dla mnie świetne doświadczenie.
Mój e-book dostępny jest tutaj: “Plan tworzenia kursu online w 12 krokach.”
W wakacje 2018 roku napisałam książkę na temat pozyskiwania klientów premium, którą wydałam z wydawnictwem Helion pod ich marką Onepress. Książka cieszy się pozytywnymi opiniami, choć nie jest ich wiele, bo promocja książki przez wydawnictwo była naprawdę bardzo słaba. Za promocję odpowiedzialna była nowa osoba, która dopiero przyszła do pracy i nie miała jeszcze wyrobionych kontaktów. Pech.
W moim przypadku sprawdza się powiedzenie, że wydanie książki w Polsce jest tylko dość drogim hobby.
Oczywiście są sposoby na to, aby z książki zrobić dochód pasywny i zarobić na niej spore pieniądze, ale myślę, że takie rzeczy są możliwe, jeśli wydajemy książkę samemu, samemu tworzymy kampanię, inwestujemy, no i oczywiście mamy własną grupę odbiorców – im większą i bardziej zaangażowaną, tym lepszą. Taką, która ceni to, co robisz i Twoją ciężką harówkę doceni, kupując Twoją książkę.
Dopiero niedawno wynajęłam swoje mieszkanie w Polsce, które dotychczas tylko generowało koszty. Dochód pasywny z wynajmu nieruchomości to dla mnie bardzo świeży temat. I jakże fascynujący!
Kupno nieruchomości samo w sobie jest dobrą inwestycją. Zatem jeśli posiadamy gotówkę, to nic trudnego – zamiast trzymać ją na lokacie, idziemy kupić nieruchomość pod wynajem. Tutaj jednak zwykle pojawia się wiele pytań. Gdzie kupić mieszkanie na wynajem? Jakiej wielkości mieszkania wynajmują się najlepiej? Czy warto inwestować w mieszkania na wynajem w małych miastach? Czy mieszkania na wynajem poza centrum miasta to dobry pomysł? Jak będzie wyglądała przyszłość najmu w Polsce? Jakie będą efekty niżu demograficznego, który nadciągnie za kilkadziesiąt lat? Jak urządzić mieszkanie na wynajem? Czy lepiej wynajmować drogo, czy tanio? Jak tanio kupić mieszkanie na wynajem? Przed czym się trzeba zabezpieczyć, wynajmując mieszkanie. Te i setki innych pytań zaczynają nam drążyć głowę i okazuje się, że trzeba się jeszcze wiele, wiele nauczyć. Cóż sama rozważam zakup nieruchomości pod wynajem w małym mieście (Rawa Mazowiecka), ale jak się okazuje, to małe miasteczko jest teraz droższe od większych od niego Tomaszowa Mazowieckiego, Skierniewic, a nawet samej Łodzi. Ogromny wzrost cen ostudził nieco zapał zakupu mieszkania na wynajem właśnie tutaj. Czy byłaby to dobra decyzja? Czy może lepiej kupić coś w Łodzi? A może lepiej niż za gotówkę w Polsce kupić coś na kredyt w Hiszpanii, nawet jeśli wkład własny wynosi 50%?
W tym temacie dopiero się edukuję, na spacerach z dzieckiem, słuchając e-booków z Audioteki na temat inwestowania na rynku nieruchomości.
W przypadku obecnego mieszkania uważam, że wynajem długoterminowy to świetny sposób na dochód pasywny. Ale fakt, nie mieliśmy jeszcze żadnych problemów, nie trzeba było nic wymieniać ani reperować.
Kolejną ciekawą możliwością jest dochód pasywny z programów partnerskich i afiliacyjnych. Tutaj warunkiem znów jest posiadanie dużej grupy odbiorców, np. czytelników bloga czy subskrybentów kanału na YouTube – osób, które chętnie sięgną po polecany przez nas produkt.
Dotychczas uczestniczyłam w trzech programach partnerskich. Pierwsze dwa dotyczyły książek. W recenzjach książek na blogu umieszczałam linki partnerskie. Pomysł bardzo mi się na początku spodobał. Uznałam, że jest to coś dla mnie, bo uwielbiam czytać i przygotowywać recenzje, więc bardzo się do tego zapaliłam. Okazało się jednak, że na mojego bloga mało kto wchodzi, aby przeczytać recenzję książki. Może nawet kilka z nich było częściej odwiedzanych, ale kwoty były tak niewielkie, że nic nigdy z tych programów nie wypłaciłam.
Inaczej ma się sytuacja w przypadku programu platformy kursowej, z którego korzystam i który polecam. W Polsce korzysta z niego większość blogerów, którzy tworzą własne kursy online. Przykładowo wczoraj na moim mailu pojawiła się informacja o prowizji w wysokości 624 zł netto. Dziś tylko wystawiam fakturę na kwotę prowizji, choć są to owoce wcześniejszej pracy (blog, stworzenie kursu, stworzenie poradnika o tym, jak stworzyć kurs, podpisanie umowy z partnerem, ustalenie wysokości wynagrodzenia, etc.).
Z pewnością istnieje jeszcze wiele sposobów na dochód pasywny z programów partnerskich, ale myślę, że tutaj zawsze kluczowe jest posiadanie dużej grupy czytelników, oczywiście takich, którzy liczą się z naszym zdaniem i mu ufają.
Tutaj najważniejsza rada. Korzystaj z pomocy innych. Postawiłam sobie za cel stworzenie 5 źródeł dochodów pasywnych w rok:
Mimo że ostatniego projektu nie zrealizowałam, bo zrezygnowałam z niego, był to ogrom pracy. Udało mi się zrobić te wszystkie rzeczy tylko dzięki pomocy innych: zatrudniłam wirtualną asystentkę, stworzenie sklepu zleciłam, grafiki przygotował grafik, korektą zajął się redaktor, stronę internetową przygotował kolega. To wszystko jest bardzo potrzebne i ważne, i tylko dzięki łącznej pracy wielu osób udało się. Oczywiście na każdym kroku wybierałam oferty bardzo uważnie, licząc się z tym, że mój budżet na te projekty jest mocno ograniczony, a koszty są duże. Nie wyobrażam sobie jednak pisania książki, w której miałabym poprawiać każdy przecinek. Bardzo szybko bym się zniechęciła i wiem, że prawdopodobnie nie skończyłabym tego projektu, bo z natury jestem dość niecierpliwa i o ile lubię nad czymś pracować intensywnie, to chcę mieć daną rzecz skończoną w możliwie najkrótszym czasie – taki sposób pracy mobilizuje mnie do działania, sprawia, że praca jest ekscytująca. Oczywiście czasami moje projekty trwają miesiącami, ale są to miesiące intensywnej pracy. Po prostu tak pracuję: szybko, intensywnie, dokładnie.
Jaki jest więc problem z dochodem pasywnym? Problem z dochodem pasywnym jest taki, że aby go osiągnąć, trzeba się zwykle bardzo mocno napracować, przez co nie jest wcale taki pasywny, jak się z początku wydaje. Nie łudźmy się. Rzadko się zdarzają w przyrodzie takie cuda, żeby mieć dochody całkowicie pasywne. Może takie są, ale ja ich nie znam. Wszystkie moje pasywne dochody były efektem pracy, którą włożyłam wcześniej.
Ale uwielbiam to i uważam, że nie ma nic lepszego. Wspaniale jest budzić się rano i sprawdzać nowe powiadomienia o zakupie kursów i szkoleń, oraz czytać maile z podziękowaniami od zadowolonych kursantów, nawet rok, czy dwa od uruchomienia produktu.