Na takiej wysokości potrafi się zakręcić w głowie, nie tylko od prędkości jakie osiągaliśmy dociskając pedał gazu naszej LC. Niebo nad Salarem ma obłędnie niebieski kolor, więc łatwo się zapatrzeć i zapomnieć o tym, że czas opalania się z białej kartki papieru na murzynka wynosi tu nie więcej niż 30 minut. Po jednym dniu na Salarze opaliliśmy się bardziej niż w ciągu poprzednich miesięcy w drodze. Gdyby nie moje jasne włosy i zachodnio wyglądające ubrania, można by nas było uznać za lokalnych przewodników, zwłaszcza, że praktycznie wszystkie jeżdżące tam samochody były takie jak nasz, czyli Toyoty LC.
200 kilometrów długości i 100 kilometrów szerokości daje wystarczającą powierzchnię, by nieźle się rozpędzić. Docenili to organizatorzy Dakaru, jego trasa od kilku lat biegnie przez Salar de Uyuni. My też to doceniliśmy! W końcu mogłam nacisnąć pedał gazu. Przez to, że na Salarze jest kompletnie płasko, prawie całkowicie traciłam poczucie prędkości i przestrzeni – wydawało mi się, że do znajdującej się kilkadziesiąt kilometrów ode mnie wyspy jest zaledwie kilka kilometrów. Czas, prędkość i odległości w tej przestrzeni wydają się być całkowicie względne.
Temperatura w ciągu dnia doskonała – jest rześko, a jednocześnie słonecznie. W nocy jednak potrafi spaść dużo poniżej zera. Andyjski płaskowyż serwuje nam dodatkowo lodowate wiatry i praktycznie chwilę po tym jak słońce schowa się za horyzont, robi się naprawdę srogo! Marzliśmy, choć owinięci puchowymi śpiworami rozgrzewaliśmy się winem.
Salar de Uyuni to jedno z najbardziej płaskich miejsc na świecie – różnica wysokości wynosi zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, co tworzy świetną okazję do zabawy z perspektywą i zajmowania sobie szybko płynących tu godzin robieniem sobie śmiesznych zdjęć, zupełnie zapominając o tym, że w tym czasie słońce bezlitośnie smaży nasze ciała.
Największa solniczka na świecie jest pozostałością po wyschniętym słonym jeziorze. Rozciąga się w południowo-zachodniej Boliwii na obszarze płaskowyżu Altiplano w Andach. Pod skorupą znajdują się złoża litu, rzadkiego pierwiastka, który jest niezbędny, by baterie w naszych telefonach i komputerach mogły działać, dlatego właśnie przyszłość Salaru nie wygląda najjaśniej.
[crp]
Jeśli zatem chcecie zobaczyć jak wygląda sprasowane przez wiatr 10 miliardów ton soli, to lepiej wyjazdu na Salar nie odkładać na później.
Naukowcy mają swoje wyjaśnienia co do tego czym jest Salar. Mieszkańcy andyjskiego altiplano mają swoje. Wierzą oni, że trzy góry otaczające solnisko były kiedyś ludźmi-olbrzymami: jednym mężczyzną i dwiema kobietami. Dwoje z nich było sobie poślubionych, ale mężczyzna zdradził swoją żonę z inną kobietą. Łzy opuszczonej wypełniły dolinę tworząc morze, które po jakimś czasie wyschło.
Wyprawy na Salar startują z miasteczka Uyuni, gdzie na każdym kroku znajduje się biuro podróży. Najbezpieczniejszy czas, by odwiedzić Salar de Uyuni to miesiące od maja do listopada, kiedy solnisko jest suche. Jednak to właśnie w porze deszczowej pustynia solna pokrywa się warstwą wody i na powierzchni tworzy się niesamowity efekt lustra.