Niektórzy myślą, że to pseudonim, ale to moje prawdziwe dane! Jestem z mieszanego małżeństwa, mój ojciec jest Węgrem, a matka Polką. Kiss to węgierskie nazwisko i spodobało mi się tak bardzo, że zostawiłam je sobie i nie zmieniłam nawet po ślubie.
Moje imiona to Margit Katarzyna i odkąd mieszkam poza Polską, to właśnie moje drugie imię przysparza mi najwięcej problemów. Byłam już Kataryną, Katarziną, a ostatnio nawet wpisali mnie gdzieś jako Kastarzynę! Z chęcią pozbyłabym się tego drugiego imienia. Polski jest moim pierwszym językiem, gdyż wychowałam się w Polsce.
W Playa del Carmen jest praktycznie niezmiennie ponad 30 stopni w godzinach południowych przez cały rok. W miesiącach zimowych w nocy czy rano jest „zimno”, czyli 21-22 stopnie. Przez kilka dni było nawet 17 w nocy, ale w południe i tak temperatura skakała do ponad 30.
Według mnie najlepszym momentem na Jukatan są miesiące od listopada do końca kwietnia. Jest to pora sucha, nie ma burz, nie ma ryzyka huraganów. Jest gwarantowana, słoneczna pogoda.
Z początkiem maja zaczęła się wytęskniona przez nas pora deszczowa. Deszcz był bardzo potrzebny w tym roku, bo susza dała się we znaki. Pod koniec kwietnia dżungla była tak wysuszona, że rozpoczęły się pożary i to w kilkudziesięciu miejscach naraz.
Szukaliśmy miejsca upalnego, ponieważ mnie jest zawsze zimno. Przez 18 lat mieszkania w Hiszpanii marzyło mi się miejsce bez zimy, bez kurtek, gdzie przez cały rok można nosić szorty i klapki.
Poza tym, wybierając miejsce na powtórną, jak dla mnie, emigrację, a pierwszą dla mojego męża Hiszpana, chcieliśmy pojechać do miejsca z urzędowym hiszpańskim, z klimatem tropikalnym, z dużą ilością naturalnej roślinności, bez wulkanów w okolicy, niepodatnym na trzęsienia ziemi i nie miała to być wyspa. Co tu dużo mówić, jak się zastosuje te kryteria, wyskakuje Jukatan jako praktycznie jedyna opcja! Nawet huragany szczęśliwie omijają Jukatan od wielu lat, kierując się raczej ku Bahamom i Florydzie. Ostatni duży kataklizm był tu w 2005 roku. Ryzyko istnieje zawsze, staramy się być na to przygotowani.
Odkąd przyjechałam do zachodniej Hiszpanii, chciałam zmienić region na cieplejszy. Ciągle gdzieś miałam w głowie, że chcę stamtąd wyjechać. W końcu zdecydowaliśmy, że albo teraz, albo nigdy. Nasza decyzja o przeprowadzce została podjęta w listopadzie 2018 roku. Przez 10 miesięcy przygotowywaliśmy grunt pod przeprowadzkę, szykując mieszkanie, w którym mieszkaliśmy w Hiszpanii, pod wynajem. We wrześniu 2019 przeprowadziliśmy się, zabierając ze sobą 4 duże walizki, 3 podręczne i klatkę z kotem.
Zmiana Hiszpanii na Meksyk była dla mnie o wiele mniejszym szokiem kulturowym niż zmiana Polski na Hiszpanię lata temu. My się tu czujemy jak w jakiejś egzotycznej prowincji hiszpańskiej, gdzieś poniżej Kanarów. Pomimo że jesteśmy tu zaledwie od 8 miesięcy, czujemy się jak u siebie w domu. Nigdy wcześniej nie czułam się tak szczęśliwa jak tutaj, każdego ranka budzę się, patrzę na otoczenie, słucham śpiewu ptaków na drzewach i zachwyca mnie absolutnie wszystko. Jak na razie jest to wg nas bardzo dobra decyzja, miejmy nadzieję, że za parę miesięcy czy lat będę takiego samego zdania.
Po pierwsze warto wiedzieć, że w Meksyku wszystkie plaże są publiczne, ale nie wszystkie dostępy do plaż są publiczne. Czyli w praktyce jest wiele miejsc, gdzie, żeby dostać się na plażę, trzeba przejść przez prywatny klub lub restaurację i coś kupić lub właściciel terenu, przez który należy przejść, pobiera opłatę za osobę. Akurat plaża, na którą rodzinnie chodzimy niemal codziennie, plaża Xcalacoco, jest plażą z publicznym dostępem.
Plaże w regionie Riviera Maya mają bardzo jasny, kremowy kolor. Piasek jest tak drobny, że w niektórych miejscach, zanurzając stopy tam, gdzie łączy się on z wodą, mam wrażenie, że mieszanka wody i piasku tworzy kremowy balsam.
Większość plaż porasta bujna tropikalna roślinność, co dodaje uroku otoczeniu. Woda ma cudowny, momentami nierealny wręcz kolor turkusowy. Jest cieplutka przez cały rok.
Kąpiąc się w niektórych miejscach, możemy być zaskoczeni uczuciem, że coś pod wodą nas dotyka. I nie jest to złudzenie: na „naszej” plaży są miejsca wielkich skupisk egzotycznych rybek, takich typowych jak z filmu „Nemo”, które nie boją się kąpiących i dotykają ich delikatnie pyszczkami. Wystarczy założyć gogle i nurkować, żeby otworzył się naszym oczom świat niesamowitych kolorów i kształtów.
W marcu 2019 kupiłam tu dom do remontu. Od razu poznałam kilku sąsiadów, którzy zaproponowali mi wynajem na czas remontu. Skorzystałam z jednej z takich okazji. Mieszkaliśmy tam od naszego przyjazdu we wrześniu do Bożego Narodzenia, czyli tyle, ile trwało przygotowanie naszego gniazdka.
Ceny są bardzo zróżnicowane i zależą od czasu wynajmu, od dzielnicy, od tego, czy mówisz po hiszpańsku itp. Na Airbnb ceny na moim osiedlu za dzień wynoszą ok. 50 euro. Wynajem długoterminowy zaczyna się od 600 euro za miesiąc w górę. Zależy od standardu domu, czy jest to niezależny dom w całości, czy tylko jego wydzielona część dzielona z właścicielami itp.
Playa del Carmen to dobra baza wypadowa, z której zobaczyć można perełki Jukatanu. Polecam na pewno Chichen Itza (obecnie jeden z siedmiu nowych cudów świata), Tulum ze względu na karaibski charakter.
Warto się wybrać do cenotów, ja lubię te w Xcajun, trochę poza trasami turystycznymi, ale jeśli ktoś ma zamiar wynająć samochód, warto go odwiedzić. Jest według mnie piękniejszy, czystszy i nie tak uczęszczany jak mityczny Ik-kil leżący o krok od Chichen Itza.
Zachwyciła mnie też piramida w Coba. Można na nią wejść. Ze szczytu roztacza się niesamowity widok na dżunglę. Bardzo blisko Coby jest wiele rzadziej uczęszczanych cenotów, które również warto odwiedzić.
Dla tych, którzy szukają wyjątkowych miejsc poza utartym szlakiem, polecam wyspę Holbox, która ucieleśnia marzenia o raju. Cudna jest również wyspa Isla Mujeres, bardzo blisko Cancun, którą, w przeciwieństwie do Cozumelu, można przejść na piechotę. Ma mnóstwo fotogenicznych zakątków i karaibską atmosferę radości. Relaks wisi tam w powietrzu.
Sama Playa i okolice jest dosyć komercyjna, ale wspomniana przeze mnie plaża Xcalacoco nie ustępuje wiele tym słynnym plażom w Tulum.
Dla osób lubiących parki rozrywki i parki tematyczne jest ogromna ilość atrakcji. Playa i okolice jest siedzibą firmy, która specjalizuje się w tego typu atrakcjach. My akurat chodzimy do parku Xcaret, który nas zachwyca za każdym razem. Mamy roczny bilet dla rezydentów, który kosztuje tyle samo co jednorazowy wstęp dla turystów. Korzystamy z niego, kiedy tylko możemy.
Tak jak w każdym turystycznym mieście w Meksyku, istnieje tu problem dystrybucji narkotyków. Jest na to popyt, to jest i podaż. Kartele walczą ze sobą, ich członkowie atakują się wzajemnie. Nie spotykam się tu za to wcale z taką podwórkową agresją, jaką często można zaobserwować w Polsce na dworcach, w komunikacji publicznej. Nie ma czegoś takiego, że komuś się nie podoba twój akcent czy przeszkadza mu, jak spojrzałaś. To zjawisko nie istnieje. Ludzie są bardzo mili, nie szukają zaczepki, nie prowokują obcych. Kieszonkowcy polujący na turystów są jak wszędzie na świecie, czy to w Rzymie, czy w Barcelonie. Trzeba na to uważać. Ja czuję się tu o wiele bezpieczniej, niż gdy mieszkałam w czasie studiów w Nowej Hucie.
Mam zakontraktowany podstawowy pakiet i moje odczyty, w momencie gdy to piszę, to ping wynosi 4,5 Mbps oraz szybkość 21 Mbps. Zawsze można poprosić właściciela mieszkania o podwyższenie standardu i dopłacić do podstawowego pakietu. Podejrzewam, że koszt tego nie będzie wyższy niż 50 zł miesięcznie.
W moim domu połączenie jest wiarygodne, nie mieliśmy jeszcze nigdy awarii. Problem z połączeniem może być w miejscach oddalonych od cywilizacji. W miastach tego problemu nie ma.
Wszystko zależy od dzielnicy. Jeśli wybierasz się na obiad do turystycznej 5 Avenidy, zapłacisz 3 razy więcej niż na Avenidzie 30, która też ma fajne bary, knajpki czy restauracje. Jeśli spacerując po plaży, zamarzysz, żeby wpaść na lunch do jednego z hoteli, cena będzie jeszcze wyższa niż na 5 Avenidzie. Ale tak ogólnie Meksyk jest niedrogi.
Tutaj ogólnie jest dużo Kanadyjczyków i Amerykanów, którzy na czas zimy w swoich krajach przyjeżdżają i pracują zdalnie. W centrum jest sporo coworkingów. Obok mojego osiedla otwierane jest obecnie nowe centrum handlowe i pierwszym z lokali, jakie zostały otwarte, była przytulna kafejka przystosowana pod nomadów. Znany bloger promujący nomadyczny styl życia, Chris the Freelancer, ma całą serię filmików o zdalnej pracy z Playa del Carmen. Polecam jego filmy na YouTube. Opisuje własne doświadczenia i pokazuje miejsca, z których pracował, będąc tutaj.
Wybór ofert jest bardzo duży, a ceny obecnie są zachęcające. Mam kilka zaufanych nieruchomości od znajomych i mogę je z czystym sumieniem rekomendować. Obecnie najlepsza opcja, którą mogę polecić, to 3 sypialnie plus salon z rozkładaną kanapą w apartamencie 77 m2, na zamkniętym osiedlu Real Bilbao w Playa. Klimatyzacja w każdej sypialni. 30 metrów od mieszkania jest basen, są boiska do gry w koszykówkę, ścieżka rowerowa, place zabaw dla dzieci, tzw. palapas, czyli tropikalne altany, w których można robić grilla. Cena za miesiąc to 10.000 peso, czyli około 1835 złotych. Cena według mnie bardzo dobra.
Żyjemy z pasywnego dochodu, który mamy w Hiszpanii (nieruchomości pod wynajem). Ja oprócz tego współpracuję z kilkoma firmami z Polski jako tłumacz hiszpańskiego.
Rozpoczęłam również działalność jako „trener” hiszpańskiego – udzielam lekcji z tego języka on-line. Mam uczniów na różnych poziomach: od zerowego do przygotowania do DELE na poziomie zaawansowanym. Mój mąż, rodowity Hiszpan, współpracuje ze mną w miarę możliwości i prowadzi konwersacje z uczniami na zaawansowanym poziomie.
Najlepiej kontaktować się ze mną na moim fanpage’u na Facebooku – „Domek w tropikach”, do którego polubienia zapraszam wszystkich.
Sporo osób zgłasza się do mnie w sprawie pracy. Niestety, nie będę w stanie pomóc w tym temacie, ponieważ moja działalność zarówno w Meksyku, jak i w Hiszpanii nie wymaga nikogo z zewnątrz do pomocy.
Ostatnio, w związku ze zmianami w Europie związanymi z kryzysem Covid-19, sporo ludzi do mnie pisze i pyta, jak wyemigrować do Meksyku. Z miłą chęcią doradzę każdemu, my tu będziemy przeszczęśliwi, jeśli przyjedzie więcej Polaków, bo mam same dobre doświadczenia z rodakami.
Chciałam jedynie dodać kilka uwag od siebie wynikających z własnego doświadczenia: emigracja ma sens, jeśli masz dochód pasywny w Europie, udziały w rodzinnej firmie czy dochodową działalność online.
Jeśli tego nie masz, nie ma raczej sensu myśleć o pracy w Meksyku: płace są bardzo niskie, obostrzenia ze strony rządu dla firm chcących zatrudnić obcokrajowców działają zniechęcająco, bo Meksyk chroni miejsca pracy dla swoich obywateli, to nie jest wolny rynek pracy jak w Polsce. Oczywiście, pozostaje jeszcze możliwość pracy na czarno, ale do tego nie będę nikogo zachęcać, więc ten temat pomijam. Dlatego tutaj można przyjechać, mając pracę zdalną.
PS. Myślisz o wyjeździe? Szukasz towarzyszy lub możliwości wspólnego wyjazdu – pod tym postem na Facebooku możesz przegadać to z innymi. Post jest na grupie Cyfrowi Nomadzi, wcześniej musisz do niej dołączyć, by móc brać udział w dyskusjach.