Juhu! Czy to nie cudowne nie musieć rano wstawać i biec na autobus, żeby dojechać do pracy?
Uwielbiam dobrze zacząć dzień. Zamiast biegać i gubić wszystko po drodze, wstaję i zaczynam dzień od jogi. W końcu mam na to czas!
Pamiętam długie dojazdy do pracy tramwajem w środku zimy, szarość za oknem i smutne twarze… to był jeden z głównych powodów, dla których powiedziałam sobie, że nigdy więcej pracy w biurze.
Teraz nie muszę rano w pośpiechu wybiegać z domu i spędzać najcenniejszych godzin dnia, tych kiedy mam najwięcej energii, w korkach. W takim stylu życia poranki należą do mnie i mogę zacząć dzień dokładnie tak jak tego chcę.
To jest jedna z najfajniejszych nagród za decyzję o opuszczeniu strefy komfortu!
Móc samemu organizować sobie czas. Nie tracić go na to co zbędne. Uwielbiam na przykład choćby to, że nie muszę chodzić ubrana w pracowe ubrania, a przede wszystkim tracić czas w centrach handlowych na ich zakupy. Nie znoszę tego robić!
Jestem typem osoby, która zawsze lubiła robić wszystko po swojemu. I to jest dla mnie źródłem satysfakcji.
Gdy będąc “na swoim” zaczyna się osiągać pierwsze sukcesy (pewnie po dziesiątkach porażek) satysfakcja jest nie do opisania.
Fajnie jest mieć świadomość, że wszystko to co się robi zawdzięcza się sobie, a nie losowi/firmie/przypadkowi.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po pracy, albo w trakcie przerwy wziąć lekcję surfingu, tańca, jogi na plaży. Większy wybór aktywności – nurkowanie, surfowanie, kajty albo po prostu wylegiwane się w słońcu na plaży? W końcu możesz to mieć na wyciągnięcie ręki, na stałe.
Wyobraź sobie, że zamiast siedzieć w biurze, siedzisz na plaży i pracujesz nad czymś co lubisz, a gdy masz ochotę idziesz popływać lub posurfować. Po 30 min. surfingu zapominasz o jakimkolwiek stresie i problemach. Możesz wrócić do pracy ze świeżą głową.
Podróż to ciągła dostawa świeżych bodźców i inspiracji. Wpływa też na sposób w jaki myślę i działam, choćby na kreatywność. Żyjąc jako nomada ani jedno miejsce, w którym jesteśmy nie jest podobne do poprzedniego, ludzie mają różne charaktery, kulturę i mentalność.
Problemy, jakie napotykamy podróżując (czy raczej, moje bardziej ulubione określenie – questy do rozwiązania) pobudzają mnie do ciągłej aktywności, inspirują mnie do uczenia się nowych rzeczy.
To przekłada się też na pracę, bo okazuje się, że potrafię dostrzegać nowe rozwiązania, które w “biurowych” warunkach nigdy nie przyszłyby mi do głowy.
Czasem wystarczy tylko zmienić otoczenie, na takie w którym chcielibyśmy żyć i pozwolić rzeczom się dziać. Na mnie to działa. Zależę od otoczenia – piękne miejsca uczą mnie lepszego życia.
To że mogę realizować swoje pomysły daje mi energię i pozytywnie mnie nakręca. Jedna rzecz daje energię innej, wszystko się łączy i nakręca… Z drugiej strony, to że jestem gdzieś daleko od biura, od klientów, od szarych ulic, stania w korkach, od kupowania nowej lodówki… jestem w rzeczywistości – wydawać by się mogło, zupełnie abstrakcyjnej – to daje mi dystans.
Łatwiej mi skupić się na tym co jest dla mnie ważne – ludziach, rozmowach, momentach.
Tutaj nie martwię się dziurą w trampku. Nie myślę o tym co powiedzieć.
Śmieję się dużo, często i głośno, bo jeśli coś tutaj wypada robić, to właśnie dużo się śmiać.
Hej! Dzięki za pomysł! Postaramy się wziąć ten temat na warsztat niedługo!
3 komentarze
Nie wiedziałem dokładnie pod którym artykułem dodać komentarz, ale myślę, że ten będzie odpowiedni 🙂
W październiku rezygnuję z pracy i robię sobie 5 miesięcy przerwy jadąc do Tajlandii. Zaczynam się rozglądać za zdalną pracą, ale nigdy tak nie pracowałem, nie mam również fachu w ręku, skończyłem ekonomię, ale pracowałem w eksporcie w branży budowlanej na etacie 🙂
Jeśli posiadacie taką wiedzę to moglibyście napisać artykuł o tym jak zacząć pracować zdalnie, z jakich źródeł się uczyć 🙂 Mógłbym spróbować być copywriterem, ale kto da szansę osobie, która nigdy z tym nie miała do czynienia. W każdym razie szukam wytrwale dalej, a to tylko moja skromna sugestia do rozpatrzenia 🙂
Pozdrawiam
I jak poszło z tym wyjazdem?