Trudno mi uwierzyć w wiele rzeczy, które jednak w 2017 się wydarzyły. Naprawdę ten rok mnie zaskoczył. Lubię niespodzianki, choć akurat w ubiegłym roku nie wszystkie były tak miłe, jakbym chciała.
Co było w planach: podróż do Azji, uruchomienie podcastu, rozwój bloga, zobaczenie Chiang Mai i Bali, zobaczenie sporej części Tajlandii, nauka jazdy na skuterze. Niewiele więcej pamiętam.
A jak było? Niby prawie wszystko to, czego chciałam, wydarzyło się, ale wydarzyło się w zupełnie inny sposób, niż bym sobie to wyobrażała.
Wszystko bardzo przypominało film, bo często trudno było uwierzyć w to, co się dzieje, także zapraszam Was na szybki przegląd filmowy mojego 2017 roku.
Pierwszy raz w Tajlandii
9 stycznia 2017 wyleciałam z Barcelony do Tajlandii. Rok zaczął się wspaniale. Spędziłam kilka tygodni na ślicznej wyspie Koh Phayam, gdzie poznałam Martę, a potem przeniosłam się do fajowego Chiang Mai i po miesiącu dołączył do mnie mój przyjaciel Michał.
2 miesiące łatania dziurawego serca na Bali
No i tutaj już zaczyna się dramat, bo ostatniego dnia pobytu w Chiang Mai rozstałam się z Bartkiem. Na Bali trafiałam w kompletnej rozsypce emocjonalnej po dwóch nocach spędzonych na lotnisku w Bangkoku (zaspać na samolot 2 razy to sztuka). Tak to właśnie wyglądało. Nie nacieszyłam się za bardzo pobytem na Bali.
Nauczyłam się jeździć na skuterze (na Bali)
Fajna, śmieszna i mrożąca krew w żyłach przygoda, biorąc pod uwagę tamtejszy traffic drogowy. Szybko zaczęłam jeździć wszędzie sama i żaden traffic mi niestraszny. Bardzo mi się spodobało. Na skuterze poradzę sobie już chyba wszędzie.
Rekonwalescencja na Fuercie
W maju poleciałam do El Cotillo, na Fuerteventurę, gdzie z krótkimi przerwami spędziłam ponad pół roku na sercowej rekonwalescencji i lizaniu ran. Cotillo nadal jest jednym z moich ulubionych miejsc na Ziemi.
Zrobiłam kurs kitesurfingowy na Fuerteventurze
Spróbowałam i jestem bardzo zadowolona, że się odważyłam. To jedna z moich największych nadziei 2018 roku.
Zgubiłam plecak z moimi rzeczami i odzyskałam go
Zgubiłam część swoich rzeczy, czyli duży plecak. Nie wiem, co mnie natknęło, by przed wylotem wszystko, co się da przepakować do podręcznego. Wiedziałam kurcze, że duży gdzieś zginie. Za dużo było przesiadek. I zginał. Prawdopodobnie gdzieś podczas przesiadki w Teheranie. Taka przygoda. Szukałam go po lotniskach w Azji przez 2 miesiące i znalazłam w Kuala Lumpur. Zapłaciłam 400 euro, by ściągnąć go na Fuerteventurę. Ciut bolało, ale jakoś nie mogłam się z nim rozstać.
Polubiłam na nowo Las Palmas na Gran Canarii
Październik spędziłam na Gran Canarii, gdzie pracowałam nad projektem dla Huawei i ponownie odkryłam to miejsce. Podobało mi się bardziej, niż gdy byłam tam po raz pierwszy w 2014 roku.
Zostałam przemycona na pokład amerykańskiego statku stacjonującego w Las Palmas
Przebrana za robotnika wjechałam do Portu w Las Palmas na rowerze kolegi, którego ciągnęłam za sobą na longboardzie. Na szczęście jesteśmy w Hiszpanii i sytuacja ta nie zwróciła niczyich podejrzeń.
Spędziłam kilka dni w Barcelonie
W drodze do Norwegii zatrzymałam się na chwilę w Barcelonie, gdzie odwiedziłam kilku znajomych i parę knajp na Ravalu. Dla Ravalu zawsze warto wracać do Barcelony. Komedia!
Zobaczyłam zorzę polarną i Norwegię za Kołem Podbiegunowym
Norwegia zrobiła na mnie takie wrażenie, że nadal nie mogę się pozbierać. Zachwycająca przyroda. Góry. Zorze polarne. Chyba najfajniejsza przygoda 2017 roku. Coś, co zdecydowanie chciałabym powtórzyć!
Ja w kuchni
Straciłam wszelkie umiejętności gotowania, a w kuchni wszystko całkowicie wypada mi z rąk. Nie radzę sobie również za dobrze z innymi obowiązkami domowymi. Największym testem mojej cierpliwości jest aktualnie… sprzątanie.
Rozstanie z Bartkiem i Django
Największy horror minionego roku. To, co kiedyś było tylko koszmarem, stało się któregoś dnia rzeczywistością. Nie jestem dobra w rozstaniach.
Bezsenność
Od marca do końca roku zmagam się z bezsennością, która czasem zabiera mi 2-3 dni życia z całego tygodnia.
Alergia pokarmowa
Sprawiała, że przez długi czas moje menu ograniczało się do kilku produktów. Obecnie nie jem laktozy, która prawdopodobnie jest winowajcą.
Grudniowy horror
Zostałam na miesiąc wycięta z życia przez infekcję jakiegoś śmiesznego gruczołu. Spędziłam cały miesiąc w łóżku, w bólu. Całość zakończyła się zabiegiem, który też był jak z jakiegoś horroru.
Zaczęłam chodzić na siłownię i regularnie ćwiczyć
Moja kondycja na początku roku 2017 była dość niefajna. Gdy koleżanka pokazała mi zdjęcia, które zrobiła mi na plaży na Koh Phayam nie wierzyłam, że to ja. Dość szybko postanowiłam, że trzeba się wziąć za sobie.
Potem było Chiang Mai. Moja przygoda zaczęłam się tam od przeczytania książki The New Rules of Lifting for Woman. Zapisałam się do najfajniejszej siłowni w Chiang Mai, gdzie spędziłam przez 2 miesiące praktycznie wszystkie wieczory. Bardzo mi się spodobało.
Wróciłam do treningów z laptopem: na Bali chodziłam czasem na jogę, ale też robiłam dość dużo ćwiczeń sama przed komputerem. Zrobiłam kilka razy program PiYO. Ćwiczyłam też z aplikacją SWORKIT. W 2018 rok wkraczam jako niepaląca (w 2017 bywało różnie).
Zaczęłam znów medytować
Medytacja jest dla mnie lekiem na całe zło i bardzo mi pomogła w trudnych chwilach po rozstaniu z Bartkiem. Nie medytuję regularnie, choć chciałabym.
Odkryłam acro-yogę i hula-hop
W marcu znów spotkałam się z Michałem i znów zostaliśmy sąsiadami na Bali. Oczywiście skończyło się na wspólnych sesjach acroyogi. Na Bali ćwiczyłam te dużo z Willem. Nie ma rzeczy niemożliwych! Na Fuercie mieliśmy acroyogę 2 razy w tygodniu na plaży, ale nie chodziłam tak często, jakbym mogła. Hula spróbowałam kilka razy i bardzo mi się podoba, ale na razie czuję się dość niezdarnie.
Odkryłam Wima Hofa
Kąpiele w lodowatej wodzie i ciekawe techniki oddechowe oraz inne przygody dla zdrowia i żeby poznać innych równie ciekawych ludzi. Ha ha. Chcę więcej.
Projekt z OVH
Na początku roku stworzyłam wspólnie z OVH e-book dla mojego projektu Dr Nazwa. Super przykład współpracy win-win-win, ale nadal czekam na to, by OVH udostępniło e-book do swojej bazy klientów.
Współpraca bloga z Crossover
W styczniu i lutym współpracowałam z Crossover i wspólnie stworzyliśmy serię świetnych artykułów (jeszcze z Bartkiem).
Współpraca bloga z Microsoft
W marcu nawiązałam super współpracę z Microsoft, dla którego testowałam Surface Pro, którego uwielbiam do dziś. Współpraca z Microsoft była naprawdę bardzo miła, obie strony bardzo zadowolone i świetnie wspominam.
Współpraca bloga z CodersLab
W sierpniu nawiązałam współprace z Coders Lab, stworzyliśmy przewodnik dla programistów. Realizacja również w bardzo miłej atmosferze i wszystko przebiegło super.
Współpraca bloga z Huawei
We wrześniu rozpoczęła się długa historia z Huawei (rozmowy trwały od marca). Ten projekt kosztował mnie bardzo wiele energii, choć był moim bardzo dużym sukcesem negocjacyjnym i finansowym.
Rozpoczęcie pracy nad kursem online
Od listopada zaczęła się praca nad moim pierwszym produktem online, kursem sprzedaży i negocjacji dla freelancerów i małych firm. Jestem z siebie bardzo zadowolona, że w końcu zdecydowałam się rozpocząć. Praca przebiega dość polowi, ponieważ bardzo mi zależy, aby każdy, kto otrzyma kurs, mógł przedstawione tam techniki od razu zastosować. Kurs prawdopodobnie ukaże się w lutym.
Cyfrowi Nomadzi nadzieją blogosfery
W grudniu, na sam koniec roku, miłą niespodzianką było to, że blog Cyfrowi Nomadzi znalazł się w okolicach najważniejszego rankingu blogowego w Polsce wydawanego przez Jansona Hunta.
Projekt FuerteCoin
Zaangażowałam się w projekt FuerteCoin, czyli cyfrową walutę dla Fuerteventury, która została stworzona przez Michała Pomykałę. Jestem PR Managerem na Europę tego projektu.
Zarobki bloga w 2017 roku
W 2017 r. blog, który obecnie ma nieco ponad 1,5 roku, przyniósł pierwsze dochody. Praktycznie jedynym źródłem dochodu była współpraca z markami. Zarobki bloga w 2017 roku wyniosły nieco ponad 40 000 zł netto i uważam, że jest to dość dobry wynik, jak na tak młodego bloga, aczkolwiek nie mam za bardzo porównania z innymi blogami, więc to tylko moje subiektywne odczucie.
Próbowałam również afiliacji, która w moim przypadku okazała się kompletną klapą. W ciągu roku uzbierałam jakieś 10 zł.
Ludzie, którym jestem mega wdzięczna
Michał Pomykała, Matias Emmanuel Herrera, Kasia Sipowska, Antek Myśliborski, Babsi Smo, William Basi, Niraj Shah, Nengah Sunadi, moja klientka Olga Krzemińska-Zasadzka, Erick James Amiscosa, Mariano Bryan Alaman, Kevin Eddings, Joanna John – dzięki za to, że ocieraliście moje łzy i byliście moimi promykami słońca w tym ciężkim roku.
Podsumowując
Ten rok mnie rozbroił i pokazał, że planowanie planowaniem, a życie życiem. Dużo czasu upłynęło, zanim odzyskałam siły. Dziś mam ich zdecydowanie więcej. Mam nadzieję, że 2018 rok szerzej się do mnie uśmiechnie.