To nieprawda. Choć jakaś część programistów prowadzi własną działalność i poszukuje pojedynczych zleceń do wykonania dla różnych klientów, a takie osoby faktycznie częściej mają możliwość pracy zdalnej, to prawdopodobnie większość programistów jest jednak na stałe zatrudniona w jednej firmie – w tym również ja i moi koledzy.
Dlaczego? Ponieważ wiele projektów informatycznych jest tak dużych i złożonych, że wymaga współpracy wielu osób przez długi czas. Pewne rodzaje projektów (np. proste strony internetowe czy aplikacje mobilne) może stworzyć jedna osoba w ciągu stosunkowo krótkiego czasu, ale inne (szczególnie, kiedy ktoś – tak jak ja – programuje w języku C++) są przez długie miesiące albo lata rozwijane wysiłkiem zespołów liczących po kilkudziesięciu czy nawet kilkuset inżynierów. Dlatego pracodawcy często chcą zatrudniać programistów wyłącznie na zasadzie normalnej, pełnoetatowej pracy (czy będzie to umowa o pracę, czy jedna z alternatywnych form zatrudnienia, to już jest inna sprawa).
Poza tym praca freelancera wiąże się z dodatkowymi niedogodnościami, jak konieczność prowadzenia własnej firmy, samodzielnego poszukiwania klientów czy brak stabilności i regularnego wynagrodzenia. Nie jest to więc rozwiązanie dla każdego.
To nieprawda. Niezliczoną ilość razy spotkałem się z artykułami, których autor stwierdza, że „praca zdalna jest coraz popularniejsza”. Dla dziennikarzy wszystko jest „coraz bardziej”, „coraz mniej”, ewentualnie „wciąż jeszcze” – widocznie próbują w ten sposób nadać swojej narracji dynamizmu. Tymczasem w rzeczywistości większość ofert dla programistów stale i niezmiennie wymaga pracy na miejscu, w biurze firmy.
Dlaczego? Z tego samego powodu, który opisałem w poprzednim punkcie. Praca programisty nie wygląda tak, jak wiele osób sobie to wyobraża – że komputerowy geek siedzi sam przy swoim komputerze i klepie w klawiaturę. Praca przy większych projektach wymaga ciągłej komunikacji między członkami zespołu, przemyślenia i zaprojektowania rozwiązań, a więcej zwykle czyta się cudzego kodu, niż pisze własnego. Z tego samego powodu szybkość pisania na klawiaturze nie jest decydująca dla wydajności pracy programisty (to taka mała dygresja).
Dostaję wiele ofert pracy przez portal LinkedIn. Zamiast odpisywać headhunterom, że po prostu nie jestem zainteresowany, od pewnego czasu piszę im, że nie jestem chętny do przeprowadzki do Londynu/Niemiec/Korei Południowej/itd. i pytam, czy możliwa jest praca zdalna. Efekt jest taki sam – wszyscy odpisują, że jednak się nie dogadamy, bo wymagana jest praca na miejscu w biurze. Tak więc znalezienie pracy, którą można wykonywać z domu, nie jest takie łatwe.
To nieprawda. Wiele osób obawia się, że w domu trudno byłoby skupić się na pracy, bo dookoła jest za dużo jest rzeczy, które nas rozpraszają – stos brudnych naczyń do pozmywania, koszul do wyprasowania itp.
Ja uważam, że to zależy od warunków otoczenia i wcale nie jest regułą, że biuro stwarza idealne warunki do skupienia się na pracy. Jeżeli ktoś ma w domu płaczące dzieci i zrzędzącą teściową albo mieszka z rodziną w małej kawalerce, to faktycznie może być trudno urządzić sobie komfortowe miejsce do pracy. Jednak dla kogoś, kto mieszka sam albo z rodzicami, ale ma swój pokój, albo też urządzi w mieszkaniu oddzielny pokój z biurkiem do pracy, warunki do skupienia się mogą być lepsze, niż w firmie.
Ja nauczyłem się od mojego ojca, że bardzo ważne jest, aby mieć w domu takie miejsce, gdzie można komfortowo pracować – a nie tylko (jak widzę w mieszkaniach wielu osób) mieć kanapkę i stolik pod telewizor jako centralny punkt domu (telewizji w ogóle nie oglądam). Leżenie z laptopem w łóżku w jakichś wymyślnych pozycjach dobrze wygląda tylko w reklamach, bo w praktyce trudno wytrzymać w ten sposób długie godziny. Wygodny fotel i biurko to podstawa komfortowej pracy.
Z drugiej strony, w biurze nierzadko czeka na nas więcej rozproszeń i przeszkód w skoncentrowaniu się, niż w domu – szczególnie w tych urządzonych w stylu „open space”. Może na przykład okazać się, że kolega z kubika obok nie jest – jak Ty – inżynierem, tylko managerem i całymi dniami głośno rozmawia przez telefon albo dyskutuje z różnymi osobami, które do niego przychodzą.
To nieprawda. Wiele osób uważa, że w domu trudniej będzie zmotywować się do pracy, bo jest więcej pokus, żeby robić coś innego (albo nie robić kompletnie nic). Myślę, że to raczej zależy od podejścia danej osoby i sposobu myślenia, a nie od miejsca pracy. Co prawda pracując zdalnie rzeczywiście łatwiej byłoby ukrywać poświęcanie czasu na coś zupełnie innego, niż praca (przynajmniej do momentu, kiedy wyjdzie na jaw, że zadania nie zostały wykonane), ale przecież w biurze też można – o ile szef akurat nie patrzy – całymi dniami siedzieć na Facebooku, oglądać śmieszne filmiki z Internetu albo co chwilę wychodzić do kuchni na kawę i tam długo plotkować z kolegami. Walka z prokrastynacją i zabranie się do pracy to jest kwestia indywidualna.
To nieprawda. Niektórzy myślą, że mając pracę zdalną doświadczyliby nieznośnego uczucia, że są cały czas w pracy. Ja uważam – tak, jak wyżej – że to raczej kwestia podejścia i silnej woli, niż otoczenia. Pracując w domu można po prostu w pewnej chwili wyłączyć komputer i pójść robić coś innego. Z drugiej strony, osoba pracująca w biurze też może zostawać tam regularnie po godzinach, czasem też i zabierać pracę do domu lub przynajmniej myśleć o pracy nawet w czasie wolnym.
Jest to częściowo prawda. Faktycznie informatycy i inni pracownicy biurowi – także przychodzący do pracy w swojej firmie – zwykle mają ten komfort (w przeciwieństwie do osób przyjmujących jakichś klientów/pacjentów/petentów), że nie muszą pojawiać się w pracy o konkretnej godzinie. Być może też praca freelancera, który ma do samodzielnego wykonania konkretne zadanie od początku do końca pozwala mu zasiadać do niego wtedy, kiedy ma na to ochotę i kiedy czuję się najbardziej produktywny, ale – tak, jak pisałem wyżej – to nie jest sposób, w jaki pracuje większość programistów.
Niezbędna komunikacja w zespole – grupowe spotkania („meetingi”), wymiana e-maili i inne jej rodzaje – czasem wymagają, aby być dostępnym online w pewnych godzinach. Poza tym regularny tryb życia i standardowe godziny pracy sprzyjają zdrowiu, jak i kontaktom ze znajomymi, którzy mają normalną pracę.
To prawda, ale to nie jest dla mnie argument przeciwko tego typu pracy. Pracując z domu faktycznie komunikujesz się z innymi głównie przez e-mail, Skype itp., a nie siedzisz przez większość dnia w jednym pokoju z innymi ludźmi, z którymi możesz porozmawiać, pożartować czy wyjść razem na lunch. Jest to duża wada.
Równocześnie praca zdalna wcale nie oznacza, że nie masz w życiu żadnych kontaktów z ludźmi. Oznacza tylko, że musisz je sobie zapewnić sam – wychodząc wieczorami czy w weekendy np. na piwo z kolegami, do kina, do teatru, na spacer lub robiąc cokolwiek lubisz.
Moim zdaniem powiedzieć, że praca zdalna jest gorsza od pracy w biurze, bo nie zapewnia kontaktu z ludźmi to jak powiedzieć, że praca biurowa jest gorsza od pracy fizycznej, bo nie zapewnia codziennej dawki ruchu. Właściwie jest to prawda. Każdy, kto pracuje intelektualnie, a dba o siebie, musi zapewnić sobie aktywność fizyczną we własnym zakresie. Oczywiście wymaga to dodatkowego czasu, a nierzadko i pieniędzy (np. karnet na siłownię).
Równocześnie trudno chyba znaleźć kogoś, kto z tego powodu zamieniłby pracę w biurze na ciężką pracę fizyczną. Każdy woli jednak biegać, jeździć na rowerze, chodzić na basen czy cokolwiek sam wybierze, niż codziennie wspinać się po rusztowaniach albo dźwigać ciężkie pudła. Tak samo postrzegam zagadnienie kontaktu z ludźmi. Moim zdaniem lepiej jest samemu wybierać, z kim i w jakich okolicznościach chcesz się spotkać, niż codziennie przebywać z osobami ze swojej firmy, które może niekoniecznie lubisz.
Niestety, brak bezpośredniego kontaktu ze współpracownikami może zmniejszać szanse na awans, dla którego – jak wiadomo – bardzo ważny jest networking.
To prawda i jest to duża zaleta takiej pracy. (W moim przypadku nie jest to do końca prawda, ale pomówmy o przypadku przeciętnym, kiedy do pracy wystarcza laptop i dostęp do Internetu.) Istnieje grupa ludzi – tzw. „cyfrowych nomadów”, którzy łączą pracę zarobkową z możliwością podróżowania. Takie osoby celowo szukają pracy możliwej do wykonywania zdalnie, aby jeździć i przebywać tam, gdzie chcą. Mogą wtedy odwiedzać różne kraje bez konieczności brania na ten czas urlopu albo po prostu pomieszkiwać gdzieś, gdzie jest ciepła pogoda, smaczne jedzenie, piękna przyroda, a koszty życia są niskie.
Z drugiej strony, pracę zdalną można podjąć właśnie po to, aby nie być zmuszonym do wyjazdu ze swojego miejsca zamieszkania. Ktoś, kto nie jest już młody, zdrowy i wolny od wszelkich zobowiązań, ale ma żonę czy męża również pracującego w tym samym mieście, dzieci chodzące do szkoły, starszych rodziców pod opieką, własne mieszkanie kupione na kredyt, zaczyna się zastanawiać na swoim ubezpieczeniem zdrowotnym i emerytalnym albo po prostu czuje się patriotą, może nie chcieć emigrować w poszukiwaniu dobrej pracy. Równocześnie ciekawe, zgodne z wykształceniem i zainteresowaniami oraz dobrze płatne oferty łatwiej jest znaleźć w dużych miastach (jak Warszawa, Wrocław, Gdańsk) oraz w bardziej rozwiniętych krajach (jak Niemcy, Wielka Brytania, USA), a projekty prawdziwie innowacyjne na skalę światową skupione są w pewnych miejscach, jak Kalifornia czy Londyn. Znalezienie pracy zdalnej może więc pozwolić na zatrudnienie przy ciekawych projektach bez konieczności przeprowadzki czy emigracji.
To jest prawda i zarazem istotny powód, dlaczego lubię pracę zdalną. Ilość czasu wolnego od zawsze była dla mnie ważną rzeczą. Większość z nas wolałaby chyba w ogóle nie musieć pracować, ale życie z samych zysków ze swojego majątku wymaga zgromadzenia takiej sumy pieniędzy, że ani ja, ani większość osób nigdy zapewne się takiej nie dorobi (kiedyś z kolegami policzyliśmy, że to minimum 2 miliony złotych). Wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego również nie wygląda na realną perspektywę w najbliższym czasie. Innym dobrym rozwiązaniem byłoby znaleźć pracę na niepełny etat (np. 4/5 albo 3/5), ale na to pracodawcy rzadko się zgadzają, jeżeli kandydat nie ma jasnego powodu ku temu, jak na przykład, kiedy jest studentem. (Zorganizowanym robotnikom w minionych wiekach udało się wywalczyć 40-godzinny tydzień pracy, ale najwidoczniej mimo postępu i zachodzących obecnie przemian społeczno-ekonomicznych trudno jest przekroczyć ten pułap.)
Tak więc praca, do której nie trzeba codziennie dojeżdżać, to najlepsze, co można pod tym kątem zrobić. Każda godzina dziennie zaoszczędzona na staniu swoim autem w korku albo siedzeniu w autobusie, to godzina, którą można poświęcić rodzinie, swojemu hobby albo nawet i pracy. W każdym radzie jest to czas lepiej wykorzystany, a nie zmarnowany.
Moim zdaniem to prawda. To jest oczywiście subiektywna opinia i niewykluczone, że i ja po pewnym czasie zmienię zdanie. Póki co jednak, uważam, że praca zdalna jest lepsza od pracy na miejscu w biurze, bo chociaż posiada pewne wady (brak bezpośredniej komunikacji z koleżankami i kolegami z zespołu), to jednak oszczędność czasu i komfort związany z tym, że nie trzeba codziennie dojeżdżać do biura, można urządzić swoje stanowisko pracy dowolnie według swoich możliwości i upodobań, jak również możliwość pracy nad ciekawymi projektami bez konieczności wyjazdu do dużego miasta czy za granicę w pełni to wynagradza.
Czytaj więcej:
Opracowanie tekstu: Adam Sawicki.
Masz zupełną rację. Ale szczególnie podoba mi się fragment o kolegach, których niekoniecznie lubisz i możesz sobie wybrać z kim spędzasz jakby nie było większość czasu w ciągu dnia a więc i większość swojego życia 🙂 samo życie
Do końca się nie zgodzę. Może i nie siedzisz obok ludzi których nie lubisz, ale współpracować on-line z nimi musisz. Wiec tak czy inaczej zatruwają Ci życie…
Zgadzam się chyba ze wszystkimi punktami, chociaż ja pracuję w jeszcze trochę innym modelu: 3 dni w biurze i 2 dni zdalnie. Szczerze polecam takie rozwiązanie, jeśli pracodawca wyrazi na to zgodę. Eliminuje to problem braku kontaktu ze współpracownikami i networkingu, a z drugiej strony niweluje poczucie czasu traconego na codzienne dojazdy, bo dojeżdża się do biura 2-3 razy w tygodniu zamiast 5.
…polecam przeczytać jeszcze raz bo autor po prostu pokazuje w punktach prace zdalna.
7 komentarzy
Polecam zapoznać się ze słowem “jakichś”. Cały czas błędnie używasz “jakiś”.
Dzięki za wyłapanie błędu, Piotr. Poprawiliśmy.